sobota, 18 sierpnia 2018

Co mnie zaskoczyło w Indonezji?

Sandra


Ten post powstał prawie 2 lata temu! Przy każdej korekcie coś mi w nim nie pasowało, więc "dość długo" wstrzymywałam się z publikacją. W tym tygodniu wróciłam do Indonezji i jestem bardzo ciekawa czy coś mnie tu jeszcze zaskoczy!

* * *

W trakcie mojego długiego pobytu w kraju "tysięcy wysp" przez pierwszy miesiąc Indonezja praktycznie codziennie zaskakiwała mnie czymś nowym - zazwyczaj ciekawiła, bawiła, nierzadko przerażała. Wraz z upływem czasu zauważyłam, że niektóre rzeczy, których na początku nie mogłam przyjąć do wiadomości, zaczęłam traktować jakby były na porządku dziennym. Moje wrażenia z tego dzikiego kraju w dużej mierze opierają się na życiu w Jakarcie. 

Jeśli słysząc słowo "Indonezja" wyobrażasz sobie ogromne  lasy tropikalne, gdzieniegdzie zamieszkiwane przez tubylców, najrozmaitsze gatunki zwierząt, wulkany, jaskinie i wodospady - masz rację. Jednak nie szukaj tego w stolicy! Tutaj dziewiczą dżunglę zastąpił betonowy las.

Jakarta to miasto kontrastów.
Miasto w którym bieda jest dużym problemem, a piękne wille i hotele bywają ogrodzone wysokim murem od ciągnących się na dużych powierzchniach slumsów, których mieszkańcy nie mają praktycznie nic. Obok sięgających chmur, szklanych biurowców, gdzie pracownicy zarabiają na całkiem dogodne życie, dzieci tych biedniejszych bawią się przy otwartych kanalizacjach, które stają się latryną dla wielu gospodarstw domowych. Może się wydawać, że wskazujące na postęp szklane wieżowce wyrastają szybciej, niż palmy i inne egzotyczne rośliny, które giną gdzieś pośród szkła, szarych dróg i gąszczu samochodów. W tej samej dzielnicy jedni żyją jak milionerzy za niewielkie pieniądze, gdy inni tułają o każdy grosz, nie mając czym nakarmić dzieci. Egzotyczne, piękne jaszczurki mijają się ze szczurami, dla których brudna Jakarta jest idealnym domem. Gdy w trakcie Ramadanu o 4 nad ranem w całym mieście rozbrzmiewają  modły, inni dopiero opuszczają nocne kluby.

Wydawać by się mogło, że wszystko się w tym mieście gryzie, prawda? Choć uważam, że Indonezja jest jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi, sama Jakarta nie rozkochała mnie w sobie. Jednak mieszkając przez trzy miesiące w tym szalonym mieście, dowiedziałam się całkiem sporo o tym egzotycznym kraju, którego kultura jest tak rożna od naszej.

A wracając do pytania z nagłówka: co mnie w nim zaskoczyło?

1. JAKARTA NIGDY NIE ZASYPIA

Gwizdki osób nawigujących ruchem i przeprowadzających pieszych przez ulicę, ryk silników, wycie syren i trąbienie klaksonów - to codzienny 'soundtrack' Jakarty, niezależnie od pory dnia. Czy nocy.  Chociaż słońce zachodzi tu wcześnie, Jakarta nie zasypia - wręcz przeciwnie! Po upalnym dniu, zachód słońca oznacza trochę "chłodu" (w indonezyjskiej definicji "chłodu" nadaj zostajemy przy 26-28 stopniach) więc ludzie chętniej wychodzą na ulice. Zaczynają się nocne targi, a cała okolica pachnie jedzeniem przyrządzanym w wątpliwej czystości budkach, rozstawionych wzdłuż ulic. I tak do późnej nocy. 

Wydawałoby się, że prędzej czy później miasto wreszcie ucichnie, jednak nie tylko Nowy Jork ma problemy ze snem. Choć już nie aż tak intensywny, hałas ruchu drogowego w dzielnicy w której mieszkałam potrafił uprzykrzyć całą noc, która zresztą nie należała do najdłuższych. O świecie wraz z pianiem kogutów budzą Cię tu pierwsze poranne modlitwy w meczetach, których w mieście jest bardzo dużo. 
Stolica nie ma czasu na sen! A kiedy Jakarta nie śpi, Tobie też trudno będzie zasnąć.

2. CO SIĘ ODWLECZE...
... to prawdopodobnie wyprowadzi Cię z równowagi.  Mieszkańcy południowej Azji nigdzie się nie spieszą. Bo po co! Co masz zrobić teraz, równie dobrze możesz zrobić po przerwie na lunch. Albo wyrabiając nadgodziny. Albo może jutro? Z jednej strony takie spokojne podejście do pracy wydaje się być dużo zdrowsze niż pęd, w którym zwykłam żyć, jednak ciężko było mi przestawić się na tamtejszy tryb pracy. Kiedy wiesz, że możesz zrobić coś w dwie godziny nie ma sensu przeciągać tego w pięć, a i tak czasem bywało. Przerwa na lunch, przerwa na papierosa, przerwa na facebooka i tak dalej i dalej.

3. NAJWIĘKSZA POPULACJA WYZNAWCÓW ISLAMU
wikipedia
Tym byłam zaskoczona głównie przez swoją niewiedzę. Jadąc do Indonezji wydawało mi się, że to kraj w którym hinduizm odgrywa główną rolę, jednak jedynie 1.7% ludności Indonezji to Hindusi, co więcej - zdecydowana większość z nich mieszka na Bali. 

W kraju sambalu 87% mieszkańców deklaruje, że z wyznania są muzułmanami, a muzułmanie z Indonezji to aż 13% wszystkich muzułmanów świata. Wy też jesteście zaskoczeni tymi statystykami?  Osobiście nie spodziewałam się na szczycie podium kraju niearabskiego. Właściwie mogłam to zauważyć mieszkając w Jakarcie. Jednakże mimo dominującej liczby muzułmanów, stolica wydaje się dość liberalnym miejscem dla wyznawców innych religii - choć nie wypada chodzić roznegliżowanym, nie ma konieczności zakrywania ramion, nóg czy tym bardziej głowy.

 Co więcej mój pobyt w Indonezji nałożył się na bardzo ważny okres w roku muzułmanów - RAMADAN. Ramadan, czyli dziewiąty miesiąc w kalendarzu muzułmańskim. W religii uważany za święty, gdyż wedle ich wierzeń w tym miesiącu rozpoczęło się objawienie Koranu.
 W 2016 roku przypadał na czerwiec i w trakcie tego miesiąca od wschodu (kiedy w mieście rozbrzmiewają się pierwsze modlitwy, miedzy 4 a 5 rano), do zachodu słońca (czyli w Indonezji do 18) każdy muzułmanin powyżej 10 roku życia nie może jeść, pić, palić tytoniu ani uprawiać seksu. Rzeczywiście, większość mieszkańców w tym okresie pościła, przez co też wielu klientów w trakcie pracy zapominało o lunchu dla mnie, bądź z góry zakładano, że to Ramadan, więc pewnie też poszczę.

4. MISTER, MISTER, SELFIE?
Wielu znajomych wracających z Chin wspominało, że prawdopodobnie znalazło się dla nich honorowe miejsce w wielu albumach rodzinnych, nie wiedziałam jednak, że w Indonezji Azjaci reagują podobnie. Im bledsza jest Twoja skóra, jaśniejsze włosy i błękitniejsze oczy, tym większą atrakcją jesteś dla mieszkańców Indonezji. Nie ma to jak spacer po zatłoczonych uliczkach Jakarty w akompaniamencie ochoczych okrzyków "miss, miss, mister! Hello mister! Photo? Photo?" Zdarzało się, że gdy spacerowałam z koleżanką niektórzy zatrzymywali samochody aby zapytać, czy oni/ich rodzina mogą zrobić sobie z nami zdjęcie. Inni próbowali robić selfie bez pytania, zdarzali się też "paparazzi" pstrykający zdjęcia z ukrycia. Jestem pewna, że przynajmniej kilka osób uwieczniło na zdjęciach moje zmagania z ulicznym jedzeniem. Muszę przyznać, że po dłuższym czasie stało się to dość uciążliwe, szczególnie kiedy pół śpiąca wsiadałam z rana do taksówki, a kierowca jedną ręką kierując, drugą próbował zrobić sobie ze mną zdjęcie. Drogie celebrities, wiecznie ścigane przez wścibskich paparazzi, w ogóle wam nie zazdroszczę!

5. STYLIZOWANIE SIĘ NA EUROPEJCZYKÓW
Znalezienie w Indonezji kremu, który nie ma na celu "wybielenia" Twojej cery graniczy z cudem. Szczerze mówiąc przez cały mój pobyt nie udało mi się znaleźć żadnego, pomijając te eksportowane z Europy i sprzedawane za niebotyczne ceny. Indonezyjki mają obsesję na punkcie europejskiego typu urody. Wiele z nich traktuje jasne włosy, bladą cerę i niebieskie oczy jako jedyny, słuszny kanon piękna. 

To akurat dość przykre, bo kiedy rozmawiając z nimi zapewniałam, że są równie piękne co białe kobiety, a różnią się jedynie typem urody - zaprzeczały. Szczególnie osoby ze świata mody, z którymi głównie miałam styczność, noszą jasnoniebieskie soczewki (co wygląda u nich dość nienaturalnie i karykaturalnie), smarują twarze kremami wybielającymi (czy one w ogóle działają?) i farbują włosy na jaśniejsze odcienie. Europejskie, blade twarze są uznawane za "very expensive" i właściwie już sam fakt, że kobieta jest biała czyni ją tam piękną.

6. ROBERT LEWANDOWSKI NAJSŁYNNIEJSZYM POLAKIEM
quora
Najbardziej znany Polak poza granicami naszego kraju? Czy Tobie na myśl też przyszedł Jan Paweł II? Może Wałęsa? Nie w Indonezji! Tutaj o Polsce z reguły nie wie się zbyt dużo (chociaż nie chcę generalizować), jednak sytuacja wygląda podobnie, gdyby patrzeć na to z naszej strony. Co Polacy wiedzą o kraju tysięcy wysp? Mimo niewielkiej wiedzy, jedno polskie nazwisko jest bardzo dobrze znane w Indo. Typowy dialog w tamtych rejonach:

  " - Where are you from?
    - Poland!
    - Aaaa! Robert Lewandowski!! "


No i właśnie. To by było na tyle. Fakt, że pochodzę z tego samego kraju co nasz słynny strzelec, raz nawet uratowało mnie od mandatu (Policjant ewidentnie był fanem). Przy okazji, mój pobyt w Indonezji nałożył się akurat na mecze euro, które były emitowane w wielu barach na Bali. Może nie udało mi się spotkać kibiców z Polski, ale za to tłum Indonezyjczyków razem ze mną kibicował biało-czerwonym. Fajnie!

7. JAKARTA JEST "ZBYT..."
Zbyt głośna, zbyt brudna, zbyt chaotyczna, zbyt zakorkowana, zatłoczona i... męcząca. Poziom zanieczyszczenia w Jakarcie jest niebezpiecznie wysoki, zaczynając od wody, poprzez powietrze aż do ogólnego brudu na ulicach. Niestety! Chociaż Indonezja to piękny kraj, sama stolica nie zasługuje na tak pochlebne przymiotniki. Ryk silników, spaliny samochodów, śmieci wyrzucane tam gdzie popadnie, "rzeki" traktowane jak latryny, niewielka ilość parków i zielonej przestrzeni, czy miejsc do spacerów sprawiają, że po dłuższym czasie trzeba uciec od miasta, aby nie zwariować.

Po powrocie z podróży niejednokrotnie powtarzałam znajomym, że Indonezja to niezwykły, piękny kraj i wyprawa tam była jednym z najciekawszych doświadczeń w moim życiu, jednak do samej Jakarty nie śpieszno mi wracać.

8. O RUCHU DROGOWYM... SZKODA GADAĆ

A jest to temat rzeka i o absurdach ruchu drogowego w Jakarcie napisałam już cały post. Trudno było jednak pominąć ten punkt!


9. LUDZIE SĄ UŚMIECHNIĘCI
Chodząc po ulicach Jakarty, dookoła napotykały mnie same uśmiechy. Zdaję sobie sprawę, że przyczyną mógł być po prostu fakt, że dla miejscowych byłam białym, niebieskookim ufoludkiem, przez co wzbudzałam ogólną sympatię, jednak niezależnie od powodu, szerokie uśmiechy Indonezyjczyków zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jako obywatelka kraju, w którym, przyznajmy szczerze, nie szastamy uśmiechami na prawo i lewo, za to chętniej krzywimy się narzekając na różne niedogodności, czułam się niesamowicie w miejscu, gdzie niezależnie od pory dnia, pogody, długości korka w którym się utknie czy napotkanych nieprzyjemności, ludzie starają się uśmiechać . Po prostu! 
Ogrom uprzejmości i chęci pomocy - często mimo braku znajomości angielskiego, czy w ogóle pojęcia o tym, jak rozwiązać problem zagubionego turysty, jednak zawsze z serdecznym uśmiechem wymalowanym na twarzy - właśnie to sprawiło, że uważam Indonezyjczyków za niezwykle pogodnych i skorych do pomocy.  



10. TUTAJ TWOJE SZTUĆCE TO ŁYŻKA I... RĘKA
steemitimages
O tym, że o widelec trudno wspominałam już w poście o indonezyjskiej kuchni, noża nie spodziewaj się w ogóle. Dopóki nie stołujesz się w restauracjach dostosowanych do turystów, jedynym sztućcem potrzebnym Ci do jedzenia jest tu łyżka i łyżką jemy wszystko. Od zup aż po kawałki kurczaka czy steki, których krojenie w ten sposób zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych. Jeśli średnio sobie radzisz i frustracja powoli niszczy miły posiłek, śmiało możesz zastąpić łyżkę ręką. Tylko nie lewą! W indonezyjskiej kulturze lewa uważana jest za "nieczystą". Czasami może się zdarzyć, że obok łyżki pojawi się widelec, jednak służy on tylko do wspomagania się przy jedzeniu łyżką.

11. KONTROLA NA LOTNISKACH
Czasami śmieję się, że lotnisko to mój drugi dom. Lubię latać, to wygodne, jednak gdy lecę z całą stertą sprzętów elektronicznych w bagażu podręcznym, zawsze stękam przy kontroli. Bo wszystko muszę wyciągać na taśmę, przez co mam wrażenie, że tworzy się za mną kolejka i jestem tym śmiesznie zestresowana. Znacie to uczucie? Czy to tylko ja? 

Latając po południowej Azji nigdy nie poproszono mnie o wyjęcie poszczególnych rzeczy z bagażu podręcznego, nie ważono go, czasem nawet nie było problemu z przewożeniem płynów większych gabarytów niż typowe 100ml (jak np. butelka wody). Nie mogę wypowiedzieć się o wszystkich krajach tego regionu, ale w Malezji oraz Indonezji  tak to właśnie działało. Chociaż na lotniskach znajdują się ekrany, gdzie na  filmikach  wyświetla się jak ciężkie kary czekają na osoby przewożące nielegalne produkty, to z drugiej strony wydaje się, że kontrola przeprowadzana jest od niechcenia. Nikogo nie obchodził fakt, że moja walizka grubo przekroczyła wagę dozwoloną przez linie lotnicze, a w trakcie security control ludzie byli zbyt zajęci rozmową, aby zerknąć na ekrany i sprawdzić co przewożę w swoim bagażu.

* * *

Jak każde miejsce na ziemi Jakarta ma swoje plusy i minusy, jednak subiektywnym zdaniem tych drugich jest znacznie więcej. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie tego miasta w innej postaci, te wszystkie niuanse sprawiają, że Jakarta jest właśnie taka szalona.

Sandra / autorka

Cześć, nazywam się Sandra i jestem 23-letnią podróżniczką i modelką. Zamiast siedzieć na uczelni błąkam się po świecie przyglądając się miejscom, ludziom i obcym kulturom. Uznałam, że w sumie warto napisać o tym wszystkim bloga.

0 komentarze:

Prześlij komentarz